Fraktal
FRAKTAL
Scenariusz: Marcin Woszczewski i Paulina Iwaniszczuk
Reżyseria: Marcin Woszczewski
Choreografia: Paulina Iwaniszczuk
Występuje: Paulina Iwaniszczuk
Głosy z offu:
- Agnieszka Woszczewska
- Mirosław Majewski
Inspiracje, literatura i teksty:
Dorota Terakowska – „ Tam gdzie spadają Anioły” – fragmenty
Kasia Kowalska – „Co może przynieść nowy dzień” – fragment
Muzyka:
Jeff Cardoni – fragmenty
Johnny Tillotson – „Poetry In Motion” – fragment
John Debney – fragment
Galeria spektaklu
Premiera: 04.10.2015r.
Jedna połówka jabłka to głos młodej indywidualistki, która nie chce stać się jednym z odcieni szarości tłumu. Druga to głos jakby z wnętrza człowieka albo właściwie echo istoty człowieczeństwa, które mówi o odwiecznej prawdzie na temat sensu istnienia cierpienia, dobra i zła. W idealny sposób ujmuje to Bułhakow w Mistrzu i Małgorzacie wkładając te słowa w usta samego Wolanda : jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc wieczne czyni dobro... Cały spektakl to układanka, puzzle, które reżyser rozsypał byś Ty, drogi odbiorco, musiał zatrzymać się i chwile zastanowić nad tym, co widzisz i słyszysz. Byś zaangażował zmysły i patrzył urzeczony tańcem kruchej istoty...
Anna Szwalikowska
Spektakl miał parę razy pokazy przedpremierowe, które miałam zaszczyt ujrzeć i w końcu przyszedł czas na finalne zwieńczenie, które otwiera drzwi do teatralnej ścieżki. Dnia 04.10.2015r. w Gminnym Ośrodku Kultury w Rudzie, o godz. 18:00, uczestniczyłam w premierze nowego spektaklu Teatru OKO - "Fraktal", reżyserii Marcina Woszczewskiego. W rolę głównej bohaterki-Ewy, wcieliła się Paulina Iwaniszczuk, która również stworzyła choreografię. W głosach z offu słyszymy Agnieszkę Woszczewską oraz Mirosława Majewskiego. Scenariusz jest inspirowany książką Doroty Terakowskiej "Tam gdzie spadają Anioły".
Problematyką spektaklu jest więź pomiędzy dobrem a złem oraz ukazanie tego, że te oba elementy muszą żyć ze sobą w harmonii i w odpowiednich proporcjach. Na scenie widzimy niewielką, radosną istotę, która walczy z tym by nie stać się jak inni i nie popaść w szarą śmierć. Ewa brnie przez życie ze swoim specyficznym usposobieniem i dwiema twarzami, które są niczym jak dwie połówki jabłka - obie części do siebie idealnie pasują. Jedną połówką jest dobro, a drugą zło. Dziewczyna rozważa nad proporcjami obu tych sił i nad tym, co by było gdyby jednego z tych elementów zabrakło. Z jej ust padają słowa, które podsumowują potrzebę istnienia dobra i zła: "Dobro bez Zła jest mdłe i słabe, lecz Zło bez Dobra jest zwyrodniałe i nieobliczalne". Poruszona jest też sprawa niewyleczalnej choroby Ewy, która jeszcze pragnie "tanecznie" iść przez życie i sama chce ciągnąć jego nić. Finalnie widzimy ją oswobodzoną z niewoli dobra i zła, rozkładającą swe skrzydła.
Spektakl kryje w sobie dużo symboliki oraz pobudza do refleksyjności nad tym, że każdy może być odzwierciedleniem Ewy. Trzeba poświęcić trochę czasu, by zastanowić się nad symbolami zawartymi w sztuce i wyciągnąć swoje głębsze refleksje. Zachwyca gra aktorska Pauliny, która bardzo dobrze wciela się w swoją rolę, jak i reżyseria, a także trud pracy włożony w przygotowania. Scenografia nie odwraca uwagi od aktorki, na której to skupia się cała uwaga widza, ale dopełnia całości. Strój, który nosi na sobie jest też pewnym symbolem oddającym tematykę spektaklu. Dobór muzyki i gra świateł, pozwala jeszcze lepiej przeżyć spektakl, aż w pewnych momentach można poczuć ciarki na plecach.
"Fraktal" dostarczył mi wielu emocji i nie kryję swojego wzruszenia, dał też mi wiele do myślenia na temat dobra i zła, które to dotyczyło, dotyczy i będzie dotyczyć świata i człowieka. Jestem pełna podziwu dla ekipy, która pracowała nad spektaklem. Sztuka ta wywarła na mnie bardzo dobre wrażenie i z chęcią obejrzę ją jeszcze raz oraz polecam ją do obejrzenia, a raczej przeżycia innym. By dostrzegać to co najważniejsze, trzeba poczuć spektakl, a nawet wyobrazić siebie na miejscu Ewy.
Recenzja spektaklu „Fraktal”
Aleksandra Sawczuk kl.III „b” (gimnazjum)
…KTO NADAJE KSZTAŁTY FRAKTALOM?
"Doliną płynie Rzeka, rozlana szeroko, leniwa, powolna, gdyż nie ma się do czego spieszyć. Już przecież pokonała znajdujące się wyżej skalne progi, niespodziewane zakręty i wszelkie przeszkody. Woda, w niespiesznym rytmie niesie kamień. Ale ten rytm spowalnia się coraz bardziej i bardziej, gdyż Rzeka rozlewa się szerzej i szerzej, więc kamień w pewnej chwili osiada w nadbrzeżnym piasku. Mości w nim sobie swoje miejsce. Pozwala, by przylgnął doń muł i żwir. Cieszą go zawirowania wody, które przypominają pieszczotę. Kamień przecież jeszcze należy do Rzeki. Ale teraz płynąca wciąż woda niesie gałąź. Wiele gałęzi, gdyż gdzieś powyżej zerwała się wichura, l choć wszystko wskazuje na to, że gałąź spłynie z prądem Rzeki, kolejny, drobny podmuch wiatru zmienia jednak rytm fali i ta jedna jedyna gałąź zahacza o kamień. Teraz są już razem: kamień z gałęzią. Zaprzyjaźniają się. Tymczasem dnem Rzeki fale niosą drobiny piasku, mułu, żwiru, wodorostów, starych muszelek, porzuconych przez raki skorup i śmieci. Większość z nich spływa razem z Rzeką, coraz dalej i dalej ku morzu, ale nieliczne osadzają się na gałęzi, splecionej z kamieniem w przyjaznym uścisku. Mijają godziny, dni i noce, tygodnie i miesiące. Lata. Na brzegu Rzeki powstaje niewielki półwysep, który zmienia jej bieg. Rzeka niespiesznie zmienia koryto. Nikt w tym półwyspie nie rozpoznałby kamienia z gałęzią, splecionych w uścisku, choć to one są sercem i praprzyczyną, dla której powstał ten spłacheć ziemi. Rosną na nim teraz drzewa, krzewy, kwiaty, a ptaki wiją tu gniazda. Gdyby nie kamień z gałęzią, Rzeka wciąż płynęłaby dawnym korytem. Zamiast ptasich gniazd i owoców na drzewach pluskałyby się w wodzie małe rybki, a duże składałyby ikrę. Kto powstrzymał kamień, by osadził się w piasku akurat w tym miejscu? Kto przyniósł gałąź, by zaczepiła się o kamień? Kto przewidział, że gdyby nie ten półwysep, Rzeka każdego roku na wiosnę zalewałaby Wioskę, która uwiła swoje gniazdo tuż obok, w zakolu…?"
Dorota Terakowska – „Tam gdzie spadają Anioły”
Fragment recenzji spektaklu w poprzedniej (wieloosobowej) obsadzie:
„(…) Ewa postrzega dwa nieba – symbol nieśmiertelności i czystości. Mimo wszystko szuka i odnajduje nadzieję. (…) Bohaterka to boleśnie naznaczona życiowym pechem, finalnie zmuszona do stawienia czoła śmiertelnej chorobie…. Przypadłości życiowe Ewy są marginalizowane (…) Racjonalne próby wyjaśnień jej losu nie przynoszą efektu. Widać, życie to nie raj, do którego klucze są w naszych rękach. Może decydują o nim dopełniające się żywioły Dobra i Zła, które wymagają równowagi? (…)”
Anna Bąk